Na przerwie nudziło mi się. Postanowiłam poszukać Samanty i Natalii.
Najpierw spotkałam Samantę.
- Witaj! - krzyknęłam.
- O! Tetto! - powiedziała. Musiałam ją wyrwać z zamyślenia.
- Nagle obok nas przemknął jakiś chłopak i uśmiechnął się do Samanty. Spojrzał na nią, ona też do niego.
- Hej, Sami - powiedziałam.
Nie odpowiedział.
- Sami! - powturzyłam.
Znów brak odpowiedzi.
- Samanta! - krzyknęłam i szturchnęłam ją w bok. Teraz zareagowała.
- CO?! - krzyknęła. Była rozkojarzona. W tedy zrozumiałam.
- Zakochałaś się?
Samanta zarumieniła się. A ja podparłam się o bok.
- No, no - powiedziała przekomarzająco. - Coś tu się kroi.
- Przestań Tetto! - powiedziała obużona. - Nie zrozumiesz tego.
- A skąd możesz to wiedzieć? - spytałam. - Chodź, zaraz o tym pomówimy.
***
Siedziałyśmy na dachu.
- Wiesz, Sami... Mialam kiedyś chłopaka.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Ty?
- Tak.
- A dalej jesyeście parą?
- Nie.
- A co się stało? - spytała.
- Widzisz... On... Zginął.
Po moim policzku poleciała łza, ale Sami jej nie zauważyła.
- Zginął?
- Nie... proszę. Nie karz mi o tym mówić - powiedziałam.
Ukryłam twarz w dłoniach i się rozpłakałam, ale po chwili się uspokoiłam.
- Po co mi to powiedziałaś? - spytała Samanta.
- Nie... Nie wiem.
Znów się rozpłakałam.
- Wybacz - powiedziałam.
Wstałam i uciekłam.
- Tetto! - krzyknęła Sami.
*Samanta?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz