piątek, 18 października 2013

Od Soni-Początek kuracji

Od kiedy dyrektor uznał, że powinnam zacząć terapię, wszystko się wywróciło do góry nogami. Moja ocena z samokontroli została unieważniona (przecież szła mi idealnie!), nauczyciele za każdym razem, gdy przechodziłam obok pozdrawiali dobrymi słowami, czułam, że mówi o mnie cała szkoła. No i rówieśnicy zmienili się nie do poznania; każdy uczeń zaczepiał mnie i pytał jak się czuję i jak tam nauka. Jeden czarodziej pochwalił nawet moją powieść, wyłaniając się niespodziewanie znad mojego ramienia, gdy sobie pisałam.
- Się narobiło- mruknęłam do idącej obok mnie Tetto.
- Ej, nie jest źle- pocieszała mnie.- Wszystkim zależy na twoim samopoczuciu.
- Nie podoba mi się to, że te wszystkie istoty przejmują się mną tylko z polecenia dyrektora. Tak naprawdę żadne z nich nie jest moim przyjacielem.
Zapadła cisza. Po chwili Tetto powiedziała:
- Chcesz poznać moich znajomych?
- Pewnie tak, chociaż nie jestem dobra w znajomościach i się nie zaprzyjaźnimy- odparłam. Miałam tego dnia paskudny humor.
Poszłam z Tetto na podwórze, gdzie jakby specjalnie czekała grupka młodzieży. Koleżanka po kolei wszystkich przedstawiła.
- Samanta, czarodziej, Natalia, szaman, Martin, też czarodziej. A to Sonia Cassandra, wampirka- przedstawiła mnie na końcu.
- Miło mi- powiedziałam.
*Samanto, Natalio bądź Martinie?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz