Od tamtego wieczoru Zero wypytywał mnie, czy nic mi nie jest. Ciągle mówiłam, że wszystko gra. Chociaż rany po ciosie strzygi były rozległe i wyglądały groźnie, szybko przestały boleć. Jedynym problemem było położenie ran- cztery skośne krechy na środku twarzy. Były tak widoczne, że każdy od razu troskał się o moje zdrowie; nauczyciele, koleżanki, Zero.
Rozmawiałam z dziewczynami.
- Ale jesteś pewna, że nic ci nie jest?- pytała Natalia.
- Absolutnie- odparłam.
- Tak naprawdę masz szczęście, że to tylko cięcia- powiedziała Samanta.- Mogłaś stracić twarz!
- Myślicie, że ograniczą nam przez to ciszę nocną?- wtrąciła Tetto.- Albo obejmą Sonię jeszcze większą opieką?
- A po co?- fuknęłam. Nie zniosłabym myśli o obserwowaniu każdego mojego kroku.
- Tak czy siak, dyrektor zrobi coś w kierunku ochrony szkoły...- mruknęła szamanka.
- Tylko co?- spytałam.
Dziewczyny milczały.
*Samanta, Natalia, Tetto?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz