Po chwili też ją objąłem. W końcu spojrzeliśmy sobie w oczy. Ja Soni, a Sonia mi.
- Kocham cię - powiedziałem. Te dwa słowa były jedynymi, które zdołałem z siebie wydusić w tej chwili.
Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Już to raz słyszałam - powiedziała. - Nie musiałeś tego powtarzać.
Uśmiechnąłem się.
Po dłuższej chwili milczenia wstałem i podałem Soni rękę. Gdy położyła swoją dłoń na mojej pomogłem jej wstać.
- Wracajmy do akademika. Niedługo nauczyciele i nasi przyjaciele będą się martwić.
Szliśmy razem trzymając się za ręce. Gdy wyszliśmy na dziedziniec mój wzrok utkwił w oknie z zapalonym światłem. Było to okno w pokoju Samanty. Na prośbę Soni weszliśmy do akademika wampirów, po czym zapukaliśmy do drzwi czarodziejki.
<Sonia, Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz