Była noc jak każda inna. Byłam w barze z moimi koleżankami. Bar był pełen ludzi. Biedactwa-pomyślałam. Podeszłam do jakiegoś chłopaka. Można było powiedzieć że był całkiem przystojny. Szkoda ze taka ładna buźka musi się zmarnować. Wyszliśmy na zaplecze. Myślał chyba że wyszliśmy by się całować jednak ja miałam inne zamiary. Gdy schylił się by mnie pocałować szybko wbiłam mu kły w szyję wypijając trochę krwi. Gdy skończyłam chłopak był zdezorientowany. Spojżałam mu w oczy i powiedziałam
-Wyszliśmy tu by się całować. Teraz możesz już iść- użyłam przy tym mojego talentu hipnozy. Chłopak odszedł niczego nie pamiętając a ja byłam już napojona. Nagle poczułam nuż przy szyji.
-Próbujesz mnie zabić? - zaśmiałam się
-Wiem kim jesteś. Zasługujesz na śmierć.
-Oh gdybyś był odrobinę mądrzejszy wiedziałbyś że mnie się nie da zabić.
Ucichł ale po chwili poczułam zapach czosnku.
-Żartujesz? - zaśmiałam się- Naprawdę myślisz ze czosnek na mnie działa? To tylko bajki dla dziecie. -Nie chciałam juz dłużej się z nim targować wiec szybko walnęłam go w brzuch łokciem i gdy skulił się z bólu kopnęłam go jeszcze raz tym razem z całej siły. Poleciał na drugą stronę a gdy wstał mnie już nie było. Nie wróciłam do baru. Niestety nie był to koniec wrażeń. Gdy skakałam z dachu na dach stał tam mężczyzna. Z ciekawości podeszłam bliżej. Nie słyszałam pulsu więc nie był to zwykły śmiertelnik.
-Witam. - ukłonił się
-My się znamy ? -spytałam
-Szanowna pani wybaczy. Jestem Elijah.
Eliah gdzieś słyszałam to imię.
-Jestem Pierwotnym
Teraz mnie zamroziło. To oni są najsilniejszymi z wampirów którzy poczeli istnienie wampirów.
-Czym sobie zasłużyłam na tą wizytę? - spytałam z lekko drżącym głosem
-Oh, moja droga nie musisz się obawiać. Twoje zachowania wzbudzają poruszenie w naszym jak i w tym świecie. A jak wiesz jest to niebezpieczne.
-A niebezpieczeństwo trzeba eliminować - dokończyłam formułkę
-Jednakze daję ci wybór. Jak wiesz niedaleko stąd jest Szkoła Nadprzyrodzonych. Możesz tam dołączyć lub będziemy musieli zadziałać.
-Mam znowu powrócić do szkoły?
-Ta szkoła jest inna.
-Niech będzie. Nie chcę jeszcze dzić kończyć swego żywota.
-By mieć pewność że tam dołączyłaś zaprowadzą cię tam moi współpracownicy. Chłopcy - zawołał po czym po jego dwóch stronach pojawili się mężczyźni w garniturach.
-Potrafię sama tam trafić
-Ale jeśli pozwolisz wolę mięc pewność.
Spojżałam się na niego ale wiedziałam ze negocjacje nic tu nie pomogą.
-Twoje rzeczy już tam czekają - powiedział i znikł.
Podczas drogi do szkoły nikt nie odezwał się słowem. Gdy dotarliśmy brama była otwarta.
-Dalej już pójdę sama - warknęłam
-Ale... -zaczeli obaj
-Mam to powtórzyć jeszcze raz?! - krzyknęłam
-Dobra uspokój się.
-Ale jak spróbujesz zwiać to już po tobie - powiedzieli i oddalili się. Każdy w swoją stronę. Ja natomiast udałam się w stronę akademika wampirów. Zobaczyłam drzwi z moim imieniem. Czekała tam Luna i walizka z moimi rzeczami. Nie mialam zbyt wiele ubrań gdyż najczęściej chodziłam w swojej ulubionej skórzanej kurtce. Usiadłam na łóżku i tylko powiedziałam do kota - Mamy przerąbane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz