Zastanowiłem się chwilę.
- Wiem, że dyrektor jest raczej miły. Wychowawcą jest pan Olaf Flayton, który jest bardzo wręcz zabawny. Gdybyś miał jakieś problemy to do niego się zgłoś.
Uśmiechnąłem się do niego. Wydawał się miły, ale zamknięty w sobie. Jestem pewny, ze z czasem się otworzy; zwłaszcza tu, w tej szkole gdzie współpraca między rasami jest niesamowicie ważna.
Doszliśmy do akademika. W wejściu stanął ktoś, kogo się nie spodziewałem.
- Zero! - zdziwiła się Samanta.
- Co tu robisz Sami? - spytałem.
Dziewczyna zaczerwieniła się i zmieszała.
- Nic takiego - powiedziała pośpiesznie. - Naprawdę! Tylko... Tylko... Widzę, że oprowadzasz nowego! T-To miłe! To ja już nie będę wam przeszkadzać...
Dziewczyna chciała już iść, ale w pewnym momencie chwyciłem ją za ramię.
- Nie widziałaś przypadkiem Sonii? - spytałem.
- Jest w swoim pokoju - powiedziała czarodziejka i puściła się pędem do akademika czarodziejów.
Artivis przyglądał się całej tej scenie ze zdziwioną miną.
- To przyjaciółka - szybko wyjaśniłem. - Jest czarodziejką, dlatego zdziwiłem się, że tu jest.
- Tylko przyjaciółka? - Artivis podniósł brew.
- Tak. Jeżeli chodzi o dziewczynę, to mam Sonię. Wampirzycę. Pytałem się o nią, bo już jej nie widziałem od dwóch dni i zacząłem się martwić. A tak w ogóle, to zaprowadziłem się do akademika.
<Artivis? Moja wena schodzi na psy T^T>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz