Skończyłem grać. Ręce dałem na pulpit fortepianu po czym twarz wtuliłem w ramiona. Po chwili usłyszałem cichy śpiew, który wyrwał mnie z rozważania co powinienem powiedzieć na przeprosiny Sonii. Ktoś śpiewał; cicho i pięknie.
Cicho podszedłem do drzwi i przez szparę wyjrzałem - zobaczyłem dziewczynę, którą spodziewałem się zobaczyć. Zrobiło mi się cieplej na sercu wiedząc, że tu jest. Ale co miałem dalej robić? Czekać aż sobie pójdzie po skończonej piosence? Nie; tak zrobić nie mogłem. Zacząłem po prostu wsłuchiwać się w jej głos.
Now I see fire
Inside the mountain
I see fire
Burning the trees
Dołączyłem się do śpiewu, ale śpiewałem cicho mając nadzieję, że Sonia nie zauważy mnie. Bałem się jej spojrzeć w twarz...
And I see fire
Hollowing souls
I see fire
Blood in the breeze
And I hope that you'll remember me
Śpiewaliśmy razem. Nie wiedziałem czy Sonia wiedziała, iż stoję na wyciągnięcie ręki.
Gdy skończyliśmy, dziewczyna podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, a brodę położyła na kolanach. Po jej policzku popłynęła łza.
Wyszedłem z pokoju patrząc prosto w twarz Sonii.
- Przepraszam, Soniu - powiedziałem siadając obok niej. - Byłem głupi. Nie powinienem ingerować w uczucia Samanty i Martina. Przepraszam cię, że nie posłuchałem ciebie.
Spuściłem głowę. Powiedziałem to co do powiedzenia miałem - przepraszam. Wiedziałem, że teraz Sonia ma pełne prawo do tego by... Po prostu wstać i wyjść i znienawidzić mnie.
<Sonia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz