czwartek, 13 lutego 2014

Od Tetto

Było już dobrze popołudniu. Chodziłam z nudów po parku nieopodal szkoły i rozmyślałam. Zastanawiałam się nad sprawą, która spędzała sen z powiek chyba większej liczbie uczniów i chyba wszystkim nauczycielom - o potworach. Dlaczego nas atakowały? Czego od nas chciały?
Jednego byłam pewna - wiele z tych stworów naturalnie powinno się bić ze sobą, natomiast one sprzymierzały się i atakowały nas często grupowo. Może ktoś je kontroluje? Ale kto byłby na tyle silny by kontrolować bandę groźnych, krwiożerczych potworów?  Jakiś czarnoksiężnik? No, ale skąd tu czarnoksiężnik? Z tego co wiem to nie istnieją już w dzisiejszych czasach, ale nie zmienia to faktu, że jakiś mógł przeżyć. Trzeba by to było sprawdzić - na przykład śledząc potwora... Ale przeca on wyczuje obecnosć śledzącego!
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos wołające moje imię. Spojrzałam przed siebie - w moją stronę biegł Edłord!
- Co tu robiesz, Tetto? - spytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Chodzę, żyję, myślę...
- Nad czym? - przerwał mi wilkolak.
- Nad potworami. Skąd potowry, które powinny się bić sprzymierzają się i nas atakują?
- Może jakiś czarnoksiężnik...
- No wlaśnie też się nad tym zastanwiałam, ale żaden nie powinien już żyć...
- Nie wyklucza to faktu, że jakiś mógł przetrwać, lub jakiś czarodziej znalazł zapiski czarnoksiężnika i zaczął uprawiać czarną magię.
- Nie mniej jednak trzeba by było bardzo silnego czarnoksiężnika, który utrzymałby w ryzach horde wściekłych, krwiożerczych bestii.
<Edłord?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz