O nie! To już za wiele! - pomyślałam.
Wykonałam skok i zaatakowałam szamana. Powaliłam go, a on z głuchym 'ŁUP' walnął o ziemię. Moja pięść była w górze by walnąć Rona w nos, ale sprzeczkę przerwała szamanka łapiąc moją dłoń. Spojrzałam na nią, a ona wyszeptała kilka nie zrozumiałych dla mnie słów. Po chwili poczułam, że ktoś mnie łapie, a zaraz walnęłam w drzewo plecami. Wstałam chwiejnie.
- Przed chwilą mówiłaś, że uczniowie nie powinni się bić - powiedziała z ironią w głosie dziewczyna. Z kącika moich ust poleciała kropelka krwi, którą starłam.
- Wy zaczęliście - powiedziałam.
- Zrozum Kuromi; z dwoma na raz nie wygrasz.
- Ach tak?
Naszą kłótnie przerwały kroki. Nagle zauważyłam Sonię, która patrzyła się to na mnie to na szamanów.
- Co się dzieje - spytała po chwili.
- Kłócili się. Gdy chcieli się pobić powiedziałam, że w szkole dyrektor nie oczekuje bójek pomiędzy uczniami. Zaczęli mnie przezywać... I nie zapanowałam nad sobą - powiedziałam prostując się.
- Czyli naszą słynną Tetto Kuromi da się złamać - zaśmiała się Sonia, a ja spiorunowałam ją spojrzeniem.
<Sonia, Ron, Julie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz