Nagle do mych uszu dotarł imponujący łomot gwałtownie otwieranej bramy. Ktoś diabelsko szybko wybiegł z budynku. To chyba...
- O w mordę!- Krzyk zdusiłam do kwiku. Zorientowali się, że mnie nie ma. Nie chciałam zostać znaleziona; byłam gotowa podjąć desperacką ucieczkę w stylu Jacka Sparrowa, byleby ukryć się tak, żeby nikt nie wiedział, gdzie jestem i mieć święty spokój.
To musiał być Zero; wszędzie poznam te białe włosy. Poza tym kto inny pognałby jak opętany przez Szatana na moje poszukiwania?
- Muszę się schować! Muszę się schować!- piszczałam, a od powstrzymania krzyku (żeby mnie nie usłyszano) rozbolało mnie wszystko w środku. Niewiele myśląc skoczyłam w pobliże smoka i zakryłam się jego ogonem.
"Spokojnie, nie wydam cię"- usłyszałam w głowie. Smok skontaktował się ze mną telepatycznie!
Poczułam ulgę i zaczęłam obserwować dalsze wydarzenia spomiędzy falujących włosów w ogonie lisiego smoka.
*Zero, Will, Nati, Tetto, Edłord?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz