niedziela, 16 lutego 2014

Od Artivisa - Usiłując zawrzeć znajomość..

  Jadąc pociągiem, oglądał widoki za oknem. Podejrzewał, że minęli już las, o którym opowiadał mu Friedrich. Zamrugał oczyma, ze zdziwieniem stwierdzając, że jest trochę zmęczony. Naprzeciw niego, spał aktualnie jakiś gruby facet. Artivis był zdziwiony, gdy nie zwrócił uwagi na wygląd wampira. Blada skóra, żółte oczy, czasem nawet przez nieuwagę ukazywał kły. Śmiertelnika to nie obchodziło, tylko w momencie w którym wchodził do przedziału, łypnął na chłopaka wzrokiem, uniósł brwi i usiadł. Odwrócił wzrok od okna, sięgnął do plecaka i wyjął z niego jakąś książkę. Zatonął w lekturze.

 ~

  Wysiadł z pociągu i z ulgą stwierdził, że ma możliwość wejścia do ciemnego lasu. Nigdy nie lubił słońca. Nie płonął, u niego to nie działało, ale szybko stawało się gorąco. Nie wiedział, czy dobrze zapamiętał kierunek w którym miał iść, ale Friedrich polecił mu unikać wzroku śmiertelników. Tak też postanowił robić, choć nigdy nie można być pewnym, kto jest człowiekiem, a kto tylko takowego udaje. Jego momentalnie można było rozpoznać, zdradzała go skóra. Pomimo to, dziś się tym nie przejmował, a nawet sprawiało mu przyjemność to, że ktoś zwracał na niego swoją uwagę. Potknął się nieumyślnie i poleciał do przodu. Na szczęście odzyskał równowagę. Mruknął coś i ruszył dalej. 

~

  Las był niesamowicie duży. Czas ciągnął się niemiłosiernie, a wszędzie było to samo. Drzewo, korzeń, drzewo. Na szczęście był wampirem, nie męczył się tak szybko. Pomimo to, już zaczął ciężej oddychać. Gdy dotarł do końca, przed sobą ujrzał szkołę, która była celem jego podróży. Ściągnął brwi, ujrzał grupkę uczniów, którzy wchodzili właśnie do jednego z budynków. Jego uwadze nie umknął też smok. Smok? Nigdy takiego stworzenia nie widział, ale w sierocińcu mu to czytano. Tak, to ewidentnie był smok. Otrząsnął się z szoku, wywołanego zobaczeniem takiej istoty i wszedł na dziedziniec, jeśli tak to można nazwać. Przełknął głośno ślinę, starał się opanować drżenie rąk, gdy stanął przed mitycznym stworem i czekał na to, co stanie się dalej. Przedstawił się, powiedział kto go tu przysłał. Następnie stróż szkoły wskazał mu kierunek, gdzie mieścił się akademik wampirów. Ponoć był tam dopiero trzecią osobą, a pozostali to perfekci. Nie miał pojęcia co to perfekt, ale zapewne ktoś ważny, stojący wyżej w hierarchii niż on sam. Bowiem Artivis wolał wiedzieć, kto stoi na jakim stanowisku. Zapewne aktualnie był najniżej, ale akurat doświadczenie we wspinaniu się wyżej miał już dobre. Miał swój własny pokój, nie był do tego przyzwyczajony. Zawsze sypiał albo z wrzeszczącymi bachorami w sierocińcu, lub z pokojówką Friedricha. Rzucił plecak na miękkie łóżko. Do pokoju nie wpadało światło słońca, toteż odsłonił okno z widokiem na dziedziniec. W końcu musiał coś widzieć. Łóżko było skryte przed światłem rzucanym przez słońce wpadające do pokoju, tak jak stolik stojący na dywanie i krzesło. Miał tu też małą komodę, do której włożył swoją dość małą ilość ubrań. Westchnął i rzucił się na łóżko zakładając ręce za głowę. Nie wiedział jak sobie poradzi, nie znał nikogo z wyjątkiem tego smoka, choć do niego wolał się nie zbliżać. Wszystko co było większe od niego samego, nie było uznawane za godne zaufania. W jego mniemaniu tylko on miał prawo górować wzrostem i budową, a tych potężniejszym należy się strzec, bo ja na ciebie spadnie to zmiażdży wszystkie narządy. Wstał i wyszedł z pokoju. Wyszedł na dziedziniec, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy kątem oka dostrzegł czerwoną czuprynę.

<Emeral?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz