poniedziałek, 30 grudnia 2013

Od Tetto - Walka

Był środek nocy, a ja nie mogłam spać. Co chwilę przewracałam się z boku na bok. Coś budziło mój niepokój. W końcu nie wytrzymałam i wstałam z łóżka. Ubrałam ciepłą bluzę i cicho wyszłam z pokoju. Bez większych przeszkód wyszłam z akademika na świeże powietrze.
Noc była ciemna. Na niebie lśniło tylko kilka gwiazd; a księżyc jakby wyczuwając niepokój zniknął.
- Dziś jest nów - powiedziałam do siebie cicho.
Wtem usłyszałam dźwięk jakby chrobotu ostrych szponów o dachówki akademika. Szybko spojrzałam za siebie - ale na dachu mojego akademika nikogo nie było. Byłam pewna, że to stamtąd dobiega hałas.
Znów usłyszałam hałas; ten sam. I znów się odwróciłam; nikogo na dachu drugiego akademika (chyba wampirów) nikogo nie było.
Nagle szelest liści. Ale nie mogły one zostać poruszone przez wiatr - nie było go! Wierzchołek starego dębu kiwał się, a jego gałązki na wierzchołku były połamane. Nie podobało mi się to.
Nagle usłyszałam za sobą dziwny dźwięk - jakby jakieś ogromne stworzenie wylądowało tuż za mną. na karku poczułam ciepły oddech; serce podskoczyło mi do gardła. Powoli odwróciłam się. Tuż za mną stał rudy potwór!





Stwór przewyższał mnie o metr. Jego górne kończyny były nieproporcjonalnie długie. Szczerzył groźnie długie zęby w moim kierunku.
Nagle zauważyłam jak potwór podnosi jedną z ,,rąk". Odskoczyłam w tył w samą porę - w miejscu gdzie stałam była głęboka na metr dziura! Spojrzałam na stwora. Ten ryknął i skoczyła za mną. Odbiegłam od niego i zatrzymałam się w odległości ok. 3 metrów. trzeba było odbiec dalej - potwór jednym susem pokonał ten dystans. Przerażona zaczęłam biec ile sił w nogach w kierunku... Lasu! Przed wbiegnięciem w gęstwinę zobaczyłam zapalające się światła w moim i sąsiednim akademiku. Później zniknęłam mroku lasu.
Zatrzymałam się dopiero na niewielkiej polanie. Musiałam odpocząć. Jednak mogłam odczekać tylko chwilkę - przede mną znów pojawił się stwór. Odskakiwałam co chwilę unikając jego szponów i ciosów; ale długo już tak nie mogłam wytrzymać - zaczęło mi brakować tchu i sił. Moje uniki stawały się coraz wolniejsze i ospalsze. Obraz zaczął mi się rozmazywać a w końcu stwora widziałam jako pomarańczową wielką plamę.
Obudziłam się nagle gdy potwór chciał mi wymierzyć cios pazurami jakby sztyletem. Za późno zareagowałam. Potwór dosięgł mnie i przebił pazurami; po czym odrzucił w dal. Walnęłam w jakiś pień i osunęłam się na bok. Zaczęłam kaszleć; z moich ust popłynęła krew. Ziemia pode mną zaczęła przybierać brunatną barwę. Zrobiło mi się zimno i pojawiły się mroczki przed oczami. Potwór stał kilka metrów ode mnie wpatrując się we mnie.
Usłyszałam wołanie:
- Tetto! Tetto!
Za potworem zauważyłam kilka ciemnych sylwetek biegnących. Potwór odwrócił się w ich stronę.
Ostatnią rzeczą jaką w tedy zauważyłam była Natalia, która unikała ciosu potwora. Biegła w moją stronę...
W tedy straciłam przytomność...
*Natalia, Samanta, Sonia, Zero? Może ktoś jeszcze? >.<*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz