Czym prędzej wybiegłam z pokoju i przemierzałam korytarz praktycznie na ślepo i bez celu. W końcu wpadłam na pana Denisa.
- Soniu! Co się dzieje?- zatroskał się.- Jesteś bardzo blada!
- Proszę pana! Tam... w pokoju...- wybełkotałam, ciągnąc nerwowo nauczyciela za rękaw- ... dziewczyny... walczą z potworem!
- Co?! Kolejny atak?!
- Sami... nie dadzą rady... Wysłali mnie...- Mężczyzna objął mnie, bo prawie opadłam na podłogę.
- Oczywiście! Powiadomię wszystkich wychowawców. Ty tymczasem... schowaj się.
- Co... Słucham?!
- Twoje blizny... rozlazły się. Nie możesz walczyć w takim stanie!
- Jak to?- Pogładziłam twarz. Istotnie, rany, wcześniej zasklepione, otworzyły się. Miałam na palcach krew.
- Spokojnie, wszystko wyjaśnię panu Olafowi. Tymczasem idź do pielęgniarki; w skrzydle szpitalnym będziesz bezpieczna.
- Ale...
- Idź!
Nie miałam wyboru. Pobiegłam w stronę oddziału lekarskiego. Moim ciałem targały drgawki. W progu skrzydła szpitalnego upadłam i zdążyłam zobaczyć sylwetkę pielęgniarki. No i usłyszeć krzyk z oddali...
*Tetto, Nati, Zero, Sami?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz