niedziela, 26 stycznia 2014
Od Rona
Ryu od pewnego czasu plótł trzy po trzy i żyć nie dawał. Na początku myślałem, że działa tak na niego zmiana otoczenia. Był bogiem śmierci, więc spędzanie czasu na świeżym powietrzu nie było specjalnie wysoko położone na liście jego życzeń
- Możesz się wreszcie zamknąć - wymamrotałem.
Jedyny problem szamanów - ich duchy. Normalni ludzie, czy też wilkołaki, wampiry, czarodzieje itepe ich nie widzą. Na pierwszy rzut oka jestem dla nich popaprańcem gadającym do wyimaginowanego towarzysza. Yey! Szczyt moich marzeń.
- A tego właśnie chcesz? - spytał swoim niskim i cierpkim głosem
Delikatnie pokiwałem głową.
- A więc tego nie zrobię - powiedział i zaczął śpiewać jakąś demoniczną serenadę.
Odepchnąłem się od ściany przy której stałem i zły zacząłem iść do swojego pokoju. W sumie nic by to nie dało, bo Ryuuk i tak polazł za mną.
I wpadłem. Na kogoś.
- Ymm. Przepraszam - wymamrotałem i wyciągnąłem rękę żeby pomóc temu komuś wstać
< Ktoś ? >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz