Przygryzłam wargę. Nie miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło, jednak to coś wykrzyczało moim głosem to, co skrywałam w sobie ze względu na własną moralność. Właściwie nie chciałam, żeby Isaac miał we mnie wroga. Przynajmniej we mnie.
Nie patrząc na przyjaciół, poszłam za chłopakiem; zamknął się w swoim pokoju. Drżącą ręką zapukałam, jednak Isaac nie odpowiedział. Oparłam się o drzwi i panując nad jąkaniem, rzekłam:
- Słuchaj, masz prawo nas nie lubić za nasze gadanie. Niektórzy z nas uważają, że to twoja wina, że Natalia się odwróciła. Mnie się wydaje, że jak ona nie chce przez pewien czas być z nami, to ja nie mam nic przeciwko. Nie wiem, za kogo mnie masz, ale ja nie chcę być twoim wrogiem.- Suchość w ustach była okropna, ale mówiłam dalej:- Przepraszam, że tak na ciebie nakrzyczałam, po prostu musiałam to z siebie wyrzucić i nie chcę stracić przyjaciółki. Rozumiesz?- W końcu krzyknęłam do drzwi:- Czy ty w ogóle wiesz jak to jest, kiedy wszystko, na co pracowałeś przez wiele lat, rozpada się na twoich oczach? Szkoła, przyjaciele- to wszystko nie długo stracę, bo placówka ma kryzys.- Westchnęłam.- I pomyśleć, że nie chciałam mieć z tym nic wspólnego! Tylko złagodzić sytuację z Natalią. A tak odpowiadam za zło uczynione Natalii tak samo jak ty i moi przyjaciele wiesz czym? Tym chorym konfliktem!
Nie zdołałam się powstrzymać i kopnęłam drzwi. Po tym usiadłam pod ścianą i powiedziałam jeszcze:
- Wybacz mi...
*Isaac? Alternatywnie Sam, Tetto, Natalia i pozostali?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz