Jedynie kilka razy słyszałem wzmianki o potworach nawiedzających tę szkołę. Było to dosyć dawno, więc prawie całkowicie o tym zapomniałem - na moje nieszczęście.
Była już noc. A w nocy wciąż jest jeszcze chłodno. Szedłem przez dziedziniec do akademika uśmiechnięty po udanym dniu. Nagle zauważyłem na przeciwnym końcu placu dziewczynę o blond włosach.
- Monica! - zawołałem dziewczynę. Od razu ją rozpoznałem. Ale dziewczyna się nie ruszyła.
Zdziwiony ruszyłem naprzód. Szamanka wciąż stała w miejscu z lekko spuszczoną głową.
- Noce są jeszcze zimne. Zmarzniesz.
Zdjąłem swój płaszcz by zarzucić je na ramiona dziewczyny gdy nagle coś mnie naszło i jeszcze raz wypowiedziałem jej imię. Teraz się ruszyła... Ale chyba wolałbym, by tego nie robiła. Zamiast normalnie ją po prostu przekręcić położyła ją na ramieniu. Każde oko patrzyło w inną stronę i po chwili dopiero zbiegły się patrząc na mnie. Zauważyłem, że prawa ręka podnosi się do ciosu... Odskoczyłem w ostatniej chwili... To nie była Monica... Lub coś kontrolowało jej ruchy!
<Monica? Lub może ktoś jeszcze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz